Biorąc udział w różnego rodzaju kursach, szkolenia, czy studiach podyplomowych, przebywamy w pewnej grupie osób, wśród których nierzadko można zaobserwować cały przekrój społeczeństwa. To natomiast oznacza, iż podobnie jak w szkole (jak się bowiem okazuje pewne zwyczaje nie przechodzą z wiekiem),możemy się spotkać z przeróżnymi osobowościami, dynamicznie, choć czasem na pozór biernie, uzupełniającymi bądź nawet modyfikującymi przebieg zajęć.
Jest na przykład ktoś taki jak jednostka ‘szepcząca’, która wiecznie coś musi dopowiedzieć osobie obok, poprosić o powtórzenie, czy zanegować zdanie prowadzącego. Zresztą nieważne co pragnie przekazać, ponieważ zawsze znajdzie się coś co ma do dopowiedzenia, rozpraszając przede wszystkim osobę, która przewodniczy spotkaniu. Sposobem na szepczącego może być silna wola jego sąsiadów, którzy najzwyczajniej w świecie powinni przestać reagować na nieustanne zaczepki, bądź też odpowiednie umiejscowienie się prelegenta, który jeśli stanie w niedalekiej odległości od szepczącego, ten prawdopodobnie umilknie.
Mój ulubiony typ to natomiast ‘kręcący głową’, czyli ten, który żywo reaguje negując nawet zalążki pojedynczej wypowiedzi. Niezależnie od faktu, kto oraz co ma do przekazania, ten wydaje się wiecznie nie zgadzać, ewidentnie uwidaczniając swoje niezadowolenie na zewnątrz. Pojawiają się więc głośnie westchnienia, parskania irytacji, ostentacyjne przesuwanie czy głośne kładzenie książek, czy też przyjmowanie pozycji zamkniętych rąk. Trzeba przyznać, że potrzeba osoby z anielskim usposobieniem, aby nie dać się sprowokować typowi negującemu, jeśli natomiast nie mamy ochoty dłużej aprobować jego ostentacji, zawsze warto spróbować poprosić o merytoryczne wytłumaczenie i podanie powodu dla którego krytyk tak żywo reaguje i nie zgadza się z nami.
Niemalże zawsze pojawia się również osobnik obecny ciałem ale nieobecny umysłem i duchem. Siedzi sobie taki delikwent zazwyczaj z boku, w pewnym odosobnieniu i czytając książkę czy rysując esy floresy, wydaje się przebywać myślami w zupełnie innym wymiarze. Taka osoba zazwyczaj nie przeszkadza uczestnikom spotkania, będąc jednak dość znacznym dystraktorem dla prowadzącego, który zapominając o celu spotkania, za misję przewodnią obiera sobie plan zainteresowania nieobecnego. Jednak podobnie jak w przypadku szepczącego, zazwyczaj zamiast dwoić się oraz troić, w celu przyciągnięcia uwagi naszego bohatera, wystarczy stanąć obok niego, aby ten poczuł się dość nieswojo i nie miał dłużej odwagi wyciągnąć kryminału, który właśnie czytał.
I osobiście mój numer jeden, może dlatego, że jest w jednej z moich obecnych grup, a mianowicie ’ krzykacz’. Jeszcze nie zaczniemy, a już słyszę: „Ale proszę Pani, jak tak można…”, „Ale proszę Pani tak się nie da…”. Zawsze ma coś do wykrzyczenia, choć wcale nie musi to oznaczać nerwów czy agresji, a czasami zwyczajnie taki sposób bycia i ton głosu, który jest słyszalny w drugim końcu korytarza. Wszyscy dość szybko się przyzwyczajają do klasowego krzykacza, chociaż wielu przyprawia on o ból głowy, a ja mam na niego swój własny sposób, niemalże identyczny do tego jak radzono sobie z powyższym typem w szkole: staram się go czymś zająć. Z uwagi na niemożność skorzystania ze starych sposobów, do jakich zaliczaliśmy podlewania kwiatków czy moczenia gąbki, w zamian, zapraszam do asysty przy zmienianiu slajdów, czy hasłowego opisywania przebiegu spotkania.
Dość niebezpiecznym typem, może natomiast okazać się spóźnialski, a wszyscy dobrze wiemy, że zawsze trafi się, ktoś, kto niezależnie od godziny rozpoczęcia zajęć, przybędzie na nie po czasie, powodując hałas, rozluźnienie i odwrócenie uwagi innych. Najgorszym wariantem jaki możemy wówczas przyjąć, jest streszczanie takowemu, tego co do tej pory zostało powiedziane, bądź zgadzanie się na rozpoczynanie następnych zajęć pięć minut później. Co się bowiem stanie jeśli spóźni się kolejnych pięciu uczestników? Wówczas nasze zajęcia przerodzą się bezustanne powtarzanie tego, co zostało powiedziane na początku, a jeśli pozwolimy na pięciominutowy poślizg, to kolejnym razem możemy się spodziewać dziesięciu minut straty, gdyż pozostali uczestnicy stwierdzą, że właśnie tak mogą postąpić, a my to aprobujemy.
Wśród naszych grup są jeszcze: „wcześniej wychodzący”, „wszystko wiedzący”, czy „plotkarze’, którzy stanowiąc barwny element dodatkowy naszych zajęć, mogą jednak skutecznie je popsuć. Co możemy zatem zrobić i jak zaradzić powyższemu? Przede wszystkim zastanówmy się, czy my sami nie jesteśmy którymś z typów, a może przy kolejnym szkoleniu, baczniej się sobie przyjrzymy i ugryziemy w język w odpowiednim momencie.
Maciej Firlit
O autorze:
Założyciel i Prezes Zarządu AVENHANSEN Sp. z.o.o. z ponad 20-letnim doświadczeniem w branży szkoleniowej. Przeszedł wszystkie szczeble kariery zawodowej od sekretarza, przez HR-Managera, po Dyrektora i Prezesa Zarządu. Duży nacisk kładzie na wysoką jakość obsługi klienta. Jego liberalne podejście do zarządzania, bazujące na partnerstwie, słuchaniu innych i dyscyplinie jakościowej, przyczyniło się do sukcesu firmy AVENHANSEN. Jest precyzyjny, nie akceptuje półśrodków i dróg na skróty. Prywatnie największą radość czerpie z podróżowania i obcowania z naturą.
Więcej informacji: Maciej Firlit