Chcesz, aby firma którą reprezentujesz pływała w błękitnym, przejrzystym oceanie? Masz już dosyć konkurowania przede wszystkim ceną, przez co zysk zamiast rosnąć, nieustająco się kurczy?
„Czerwony ocean” to koncepcja, w której rywalizujące ze sobą podmioty walczą o każdą część stale kurczącego się rynku. Ponieważ produkty czy usługi są bardzo podobne, klient nie widzi różnicy, dlaczego ma wybrać jedną ofertę oprócz drugiej. Dominującym czynnikiem wyboru staje się wtedy cena. Szuka propozycji, która wszędzie wygląda tak samo, za którą zapłaci najmniej. I trudno się dziwić klientowi. Zapewne sam tak nie raz się zachowywałeś. Zresztą niejedna reklama mówi wprost „po co przepłacać”…
A dlaczego czerwony? Właśnie. Jest jedno „ale”. Taka strategia może i jest dobra dla klienta, ale na pewno nie dla właściciela firmy. Konkurowanie ceną niestety nie kończy się dobrze dla mniejszych podmiotów. Tam, gdzie są większe koszty, a mniejsza skala obrotów, trudno jest operować tak niskimi marżami w porównaniu do dużych przedsiębiorstw, które „odrabiają” sobie zysk kumulatywnie, dzięki sprzedanej dużej ilości produktów czy usług. Doskonałym przykładem mogą być sieci dyskontowe. W przypadku małych firm, niestety, bardzo często dochodzi do „wykrwawienia się” i zamknięcia firmy.
Po drugiej stronie jest „błękitny ocean”, czyli nisza rynkowa, miejsce, w którym nie musi być tak tłoczno. Warto jest szukać swojego błękitnego oceanu, aby wyprzedzić konkurencję, a klientom oferować dodatkową wartość. Za taki produkt klienci są gotowi zapłacić więcej.
To co, płyniemy tam? ?
Szkolenie ma charakter warsztatowy, uczestnicy pracują na swoich indywidualnych potrzebach marketingowych.