Każdy, kto studiował nosi w pamięci jakieś obrazy z tamtego okresu. Dla jednych będzie to surowy profesor, inni wspominają jakimś cudem zdany egzamin, kolejni natomiast, przy każdej nadarzającej się okazji przypominają wciąż tę samą anegdotę zasłyszaną na jednych z zajęć Ja również mam wspomnienie, które pomimo upływu lat, pozostaje niezwykle świeże. Do dzisiejszego dnia pamiętam termin: samospełniająca się przepowiednia. Nie mam pojęcia, który profesor go przywołał, ani podczas jakiego wykładu, ale doskonale wiem, na jakim przykładzie zostało opisane powyższe zjawisko. O ile dobrze pamiętam, przeprowadzono eksperyment, polegający na tym, że podzielono kilkoro dzieci na dwie grupy. O jednym zespole powiedziano, że jest mało zdolny i często niesubordynowany, natomiast drugi, miał stanowić grupę młodych, zdolnych uczniów, którzy nie tylko są inteligentni ale pałają chęcią do przyswajania nowej wiedzy. Jaki był wynik badania? Ci, którzy zostali przedstawieni jako mało zdolni i niezbyt skorzy do nauki, tak właśnie zostali opisani przez nauczyciela, natomiast grupa, która miała być zdolna, rzeczywiście takowa była. Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta, jako ludzie jesteśmy skłonni do przyjmowania tego co nam się mówi, bądź tego co widzimy, poszczególne osoby, bądź sytuacje odbieramy bowiem przez pryzmat informacji jakie na konkretny temat posiadamy.
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się dlaczego tak naprawdę zapamiętałam ten przykład, ale teraz jak się nad tym głębiej zastanowić, przyczyna wydaje się być bardzo logiczna. Mój umysł zakodował sobie czym jest samospełniająca się przepowiednia, pewnie dlatego, że podświadomie czułam jak taka wiedza może być istotna i użyteczna w przyszłości. Przecież powyższe wyraźnie wskazuje na możliwość pokierowania życia dokładnie tak jak sobie tego życzymy, niezależnie tak naprawdę od otaczających nas okoliczności. Co to dokładnie oznacza, jeśli w głowie zakoduję sobie informacje, że projekt, którego się podjęłam z pewnością się uda, to właśnie tak będzie! Brzmi trochę za prosto, ale tylko na pierwszy rzut oka. Znajdując się w stanie przekonania, że czynność, której się podjęłam, zakończy się sukcesem, podświadomie zmienię swoją postawę i sposób zachowania się. Nie będę bowiem niepewnie patrzeć pod nogi, ale z uśmiechem i otwartością, kroczyć na przód, patrząc wszystkim rozmówcom w oczy. Co więcej, wydaje się, że ryzyko, które towarzyszy praktycznie wszystkim nowym przedsięwzięciom, nie będzie odgrywało zbyt dużej roli, ponieważ będę mieć na uwadze, że jest ono niejako wliczone w całą sytuację. Ale to nie wszystko, wszelkie trudności, jakie pojawią się na naszej drodze, również nie powinny powodować zbytnich palpitacji serca, ponieważ przecież są one typowym etapem, który należy przejść aby zbliżyć się do celu. Co więcej, jeśli stanie się już to, na co tak długo pracowaliśmy i czekaliśmy, nie zaczniemy zastanawiać się, czy ktoś się aby nie pomylił, i czy to naprawdę my powinniśmy spijać całą śmietankę. Początkowe uświadomienie sobie, ze jesteśmy dobrzy i z całą pewnością sobie poradzimy, zniweluje takie myśli i pozwoli nam na zwyczajną radość z sukcesu.
Samospełniająca się przepowiednia to jednak dość niebezpieczna broń, która z łatwością może wypalić w niepowołanych rękach. O tak na przykład, wyobraźmy sobie sytuację kompletnie odwrotną. Każdy z nas ma wśród otaczających go osób, chodzącego pesymistę, w jego przypadku niestety przepowiednia również działa. Otóż taka osoba jest z gruntu przekonana, ze nic nie ma prawa mu się udać. Przecież zawsze miał pecha a wiatr wiał mu w oczy, czemu wiec teraz miałoby być inaczej. Jak zachowuje się opisywana osoba? Z pewnością uważa, żeby się zbytnio nie napracować, ot można oczywiście, a nawet należy dla czystego sumienia, przystąpić do przetargu, ale z uwagi na wcześniejsze doświadczenia, wiemy, że nie ma co przesadzać z nadgodzinami i przepracowywaniem się, ponieważ nie przyniesie to przecież żadnych wymiernych efektów. Ktoś życzliwy, zauważy, że może powinniśmy bardziej się zaangażować i zmotywować do działań, ale czy ten nasz rozmówca zdaje sobie sprawę z tego ile już razy spotkała nas porażka? Jak zatem można się uśmiechać, działać skoro to i tak nic nie da. Nie ma sensu przybierać dobrej miny, czy zgłaszać się do nadzoru projektu na ochotnika, bo przecież nic to nie zmieni, a nas i tak nikt nie wybierze. Lepiej stanąć z boku i dopilnować abyśmy nie rzucali się zbytnio w oczy, bo to mogłoby się skończyć katastrofą. A nóź widelec, jeszcze ktoś by nas zobaczył i zaangażował do jakiegoś zadania, przecież i tak wiemy, że nasza prac skończy się fiaskiem, po co więc dokładać do tego kolejne? Życie i tak nieźle daje nam w kość, więc lepiej nie kusić losu, bo nigdy nie wiemy co by licho przyniosło. I tak dalej i tak dalej….
Jeśli nie przemawia do was przykład z uczniami, to myślę, że ten kolejny, bliższy każdemu z nas był bardziej adekwatny. Samospełniająca się przepowiednia, to nie żadne czary mary a udowodnione naukowo zachowania, które sami wybieramy, i które powodują, że inni odbierają nas tak, jak sami im na to pozwalamy.