Praca

Zanim przejdę do wyrażenia swoich spostrzeżeń, chciałabym zaprezentować Państwu definicje słowa praca, z trzech losowo wybranych książek znajdujących się na półce.


Definicja numer jeden zaczerpnięta z: „Kompendium wiedza o społeczeństwie” Felicji Kalinowskiej.
„Praca jest to wysiłek w celu osiągnięcia czegoś użytecznego, a środki, których dostarcza, pozwalają na określony ich wielkością poziom życia i zaspokajania potrzeb, nie tylko codziennych. Praca jest nie tylko środkiem do zaspokajania potrzeb życiowych człowieka, niezbędnych do życia i przetrwania. Jeżeli jest to praca zgodna z kwalifikacjami i zainteresowaniami, jest źródłem osiągania satysfakcji życiowej.”


Definicja numer dwa została zaczerpnięta z: „Kompendium wiedzy ekonomii” autorstwa:  Janine Bremond, Jean- Francois Couet, Marie- Martine Salort  i wykazuje, że praca to „działalność ludzka skierowana na produkcję, oraz opłacana działalność zawodowa”.


Trzecia, ostatnia definicja, pochodzi z publikacji: „Filozofia słownik: pojęcia, postacie, problemy”, spod pióra Gerarda Durozoi oraz Andrea Roussela, mówi, że to „praca stanowi o człowieczeństwie człowieka, że wydźwignęła go ze stanu zwierzęcego i uniezależniła od darów natury. Umożliwia zaspokojenie podstawowych potrzeb człowieka, a jednocześnie jest charakterystycznym dla niego rodzajem aktywności”.


Powyżej, przedstawione zostały aż trzy odniesienia do rozumienia pojęcia praca, po to aby podkreślić jeden wspólny dla nich wszystkich aspekt. Mianowicie odpłatność wykonywanych zadań. Zresztą od dawien dawna, nawet jeśli człowiek nie posługiwał się monetą, to jego działania, trud wkładany w  wykonywane czynności były nakierowane na efekt i wymierne, namacalne korzyści. Praca na roli miała przynosić plony a zatem jedzenie i towar, który można było zanieść do sąsiada i zamienić na inną rzecz, której, w danym momencie nie wytwarzano ale tak samo mocno potrzebowano. Czy jednak na pewno tak właśnie przedstawia się rzeczywistość dziś, czy jeśli dajemy coś więcej od siebie to zawsze możemy liczyć na wynagrodzenie bądź jakąś wymierną zapłatę za nasz trud?


Koleżanka otrzymała właśnie możliwość współpracy ze szkołą językową, w której miałaby uczyć języka angielskiego. Dyrektorka placówki, uznała, że jedynym sposobem na sprawdzenie umiejętności kandydatki jest zaproszenie jej na tydzień próbny, podczas którego, każdego dnia miała przygotować i przeprowadzić bezpłatne lekcje języka dla dzieci i młodzieży. Koleżanka zgodziła się, ale przez cały ten czas chodziła wściekła jak osa, gdyż miała poczucie bycia wykorzystywanej. Z jednej strony czym jest kilka godzin pracy, jeśli w perspektywie może wywiązać się długofalowa współpraca, ale z  drugiej strony dlaczego ktoś wykorzystuje kiepską sytuację na rynku i zarabia na kandydatach, „oferując im” możliwość pokazania swoich umiejętności w ramach wolontariatu. Dlaczego zresztą ma to  trwać tydzień, a nie jedną godzinę i dlaczego w ogóle jest ona bezpłatna, skoro ktoś musi się do niej wcześniej przygotować, poświęcić swój wolny czas….


Z drugiej strony takie sytuacje mają również miejsce już w miejscach naszego właściwego zatrudnienia. Ile razy zdarzyło nam się pracować za darmo? To są na przykład sytuacje, gdy przełożony prosi żebyśmy przejrzeli jakieś dokumenty na spokojnie w domu, to są sytuacje kiedy jedziemy na branżowe targi, które swoim okresem trwania zahaczają o sobotę. To są również takie zdarzenia podczas których, do pomocy musimy zaprosić swoje dziecko czy małżonka, który pomoże nam coś szybciej poukładać i przenieść. Niby małe rzeczy, niby to tylko kilka godzin, ale jednak.


Dlatego też,  fundamentalne pytanie brzmi, czy warto i czy powinniśmy się na takie sytuacje zgadzać? Czy szef, który prosi nas o spędzenie wolnej soboty w pracy, uważa, że ma do tego prawo, ponieważ na rynku jest tak jak jest i wie, ze nie pozwolimy sobie na odmowę. A może czyni tak dlatego, że jest pasjonatem tego co robi, jemu samemu nie przeszkadza praca w weekendy, ponieważ jest to jego życie i uważa, że my podobnie to odbieramy, nie zdając sobie sprawy, że może być  zgoła inaczej? Czy tak kochamy to co robimy, czy tak jesteśmy zafascynowani naszym zajęciem, że bez oporu przystajemy na każdą prośbę, bądź ba, sami wychodzimy z podobną inicjatywą. A może tego typu dywagacje to tylko mydlenie sobie samemu oczu i próba jakiegoś usprawiedliwienia przed sobą czy rodziną, tak żeby nie czuć wyrzutów sumienia i nie myśleć jak łatwo nas nabić w butelkę i  po prostu wykorzystać.


A jakie jest wasze zdanie? Powinniśmy pracować dla pieniędzy, czy w tej całej machinie chodzi o coś więcej? 

 

[MOBILE]


 

Powrót do strony z artykułami

 


 

AVENHANSEN Sp. z o.o. zezwala na kopiowanie i wklejanie na inne strony internetowe powyższego artykułu pod warunkiem dodania pod artykułem poniższego tekstu i dodania linka do tej strony:

Artykuł jest własnością firmy szkoleniowej AVENHANSEN Sp. z o.o.

Link do artykułu »

Praca
Oceny: 4 z 5 z 47 głosów