Odkąd różnej maści teoretycy i praktycy doszli do wniosku, że w organizacji pracy najistotniejszą kwestią jest człowiek i wszystko to, co się wokół niego kręci, na kanwie tychże założeń do głosu doszły nowe funkcje w przedsiębiorstwach, a mianowicie: mentor i coach, często mylnie traktowane tożsamo.
Zanim jednak wyjaśnię, dlaczego te pojęcia wcale nie oznaczają identycznych kwestii, skupmy się na mentorowaniu, które wydaje się być rzadziej omawiane - co wcale nie oznacza, że mniej istotne - a poza tym, już na samym starcie, wspomniana funkcja wydaje się bronić sama, chociażby z uwagi na swoje odległe konotacje… Wszystko bowiem zaczęło się od mitologii. To wówczas władca Itaki i syn Laertesa, Odyseusz, pierwszy zwrócił się do mentora, notabene, osoby o tymże właśnie imieniu. Odys przed wyruszeniem na Troję (co było mu szalenie nie na rękę, gdyż wolał pozostać ze swoją ukochaną żoną Penelopą oraz synem Telemachem) udał się do ówczesnego mędrca, którego poprosił o opiekę i wsparcie dla najbliższych.
I tak właśnie, uogólniając, można by było scharakteryzować funkcję mentora. Tym mianem określa się zazwyczaj starszego człowieka, osobę z doświadczeniem, która swoją mądrością i wiedzą stara się wspomóc kogoś zazwyczaj dopiero raczkującego w danym temacie. Co więcej, nie bez przyczyny użyłam słów „osoba starsza”, gdyż mentor, nazywany również często mistrzem, jest wyedukowanym człowiekiem, który dzięki swojej dotychczasowej pracy napotkał na tak różne sytuacje, że jest w stanie przestrzec przed nimi, czy nastawić na pewne okoliczności tych, którzy nie mają jeszcze podobnej perspektywy i nie mogą, z uwagi na swoją krótką ścieżkę kariery, wykazać się podobnie szerokim spojrzeniem na różne sprawy. Mentor jednak nie podsuwa gotowych rozwiązań. To nie tak, jak myślą poniektórzy, że przychodzi się do niego jak do lekarza po receptę. Czasami nasuwa mi się porównanie do ojca bądź starszego brata, który czuwa, żebyśmy nie stłukli kolana. A jeśli już do tego dojdzie, to mówi: „nie maż się, nic się nie stało - to doświadczenie czegoś cię nauczy i wzbogaci”. Bynajmniej zaś nie asekuruje nas przed samym upadkiem, czy sytuacjami, w których mogłoby do niego w ogóle dojść.
Czy to oznacza więc, że mentor jest „alfą i omegą”, władcą, który wydaje polecenia niezbyt rozgarniętym podwładnym? Absolutnie nie. Przy samej idei mentoringu zakłada się, że zarówno nauczyciel, jak i uczeń traktują się z takim samym szacunkiem, a podczas rozmowy czy spotkań, uczestniczące w nich osoby powinny czuć się na mniej więcej tym samym poziomie. Pomimo tego, że samo słowo „mentor” dla wielu ma od razu pewien wydźwięk sprawiający wrażenie, iż to on (mentor) jest górą, to tak naprawdę jego obecność jest nakierowana na pomoc i podążanie za uczniem. To niejednokrotnie ten właśnie uczeń, młodszy doświadczeniem, nadaje tok spotkaniu, proponuje pewne kwestie do rozważenia czy też nakreśla obszary, które chciałby usprawnić. Mentor absolutnie nie jest aktorem, imającym się kierowania kukiełką, to zgoła odmienna relacja. Tutaj mistrz jest dla ucznia, ale nie wyklucza się, że i uczeń, w pewien sposób, wzbogaci nauczyciela. Mentor nie jest po to, aby działać niejako za kogoś i podawa
gotowe rozwiązania na tacy. Oczywiście, korzysta z historii własnych i wskazuje, jakie sytuacje i ewentualne ryzyka mogą czyhać na ścieżce tych mniej doświadczonych, ale tym samym nie wartościuje, nie ocenia. Działa tak, aby jego rola sprowadzała się przede wszystkim do współtowarzyszenia w drodze i gwarantowania, że w finalnym momencie pozostawi na stanowisku osobę pewną swoich kompetencji, sił sprawczych i wiary we własne wyważone i trafne decyzje.
Jeśli, pomimo powyższego opisu, dla co poniektórych nadal niewidoczne są różnice między mentorem a coachem, o których już na początku wspomniałam, że pełnią różne funkcje, śpieszę z tłumaczeniem. Coach ukierunkowany jest na konkretny cel, często zresztą wyartykułowany nie przez samego zainteresowanego (a więc klienta), lecz przez managera czy konsultanta z działu HR. Mentor i jego uczeń sami niejako dochodzą do konsensusu, co jest przedmiotem ich spotkań, a poza tym, relacja między nimi często jest znacznie bardziej partnerska i nastawiona na korzyści dla obu stron. Mentor wydaje się również działać szerzej, jako że nie skupia się tylko na jednym tylko aspekcie pracy zawodowej klienta - jak to ma miejsce przy współpracy z coachem. Co więcej, relacja z mentorem należy do tych długofalowych i często wychodzących poza czysto zawodowe spotkania, przeradzając się czasem w kontakty pełne prawdziwego zaufania i przeświadczenia, że obie uczestniczące w nich strony uczą się i czerpią od siebie nawzajem.
Dlaczego zatem coaching, choć to relacja bardziej krótkofalowa, jest jednak o wiele popularniejszy? Odpowiedzi nie znam. Warto jednak, szukając tego, co ma nas rzeczywiście usatysfakcjonować, zdawać sobie sprawę z możliwości, z jakich możemy czerpać. A jak się okazuje - nie są one w korzyściach ograniczone tylko do jednej strony.
[MOBILE]
AVENHANSEN Sp. z o.o. zezwala na kopiowanie i wklejanie na inne strony internetowe powyższego artykułu pod warunkiem dodania pod artykułem poniższego tekstu i dodania linka do tej strony:
Artykuł jest własnością firmy szkoleniowej AVENHANSEN Sp. z o.o.