Co dwie głowy to nie jedna - job-sharing.

Świat się zmienia, formy zatrudnienia również, a co za tym idzie, co pewien czas przychodzi nam poznawać kolejne rozwiązania, które mają uelastycznić nas, poruszających się zawodowo, wraz z jednoczesnym dostosowaniem się rynku pracy do wszelkich zmian gospodarczo-rynkowych. Nie dziwią już pracownicy tymczasowi, normą stała się również telepraca, a zatem czas na coś nowego, a mianowicie job-sharing. 


Co oznacza taka alternatywa, i czy jest warta naszej uwagi, aby się o tym przekonać, spróbujmy dokonać pewnej charakterystyki.  Samo pojęcie z angielskiego, tłumaczymy jako dzieleniem się stanowiskiem, jakkolwiek dziwnie to może dla wielu zabrzmieć. Idea powstawała z myślą o matkach, dla których priorytetem było zachowanie równowagi pomiędzy życiem osobistym a zawodowym, jednak wkrótce rozwinęła się i stała się jedną z wielu możliwości dla pozostałych poruszających się po rynku zawodowym. W rzeczywistości job-sharing, to nic innego jak zatrudnienie na jednym stanowisku dwóch pracowników, którzy to dzielą się obowiązkami, bądź też są odpowiedzialni każdy za wcześniej ustalone kwestie, najczęściej w wymiarze pół etatu.


Jakie zalety tego rozwiązania mogą skłonić pracodawcę do skorzystania z takiej alternatywy? Od razu do głowy przychodzi mi sytuacja, w której nasz podwładny zachoruje. Przy job-sharingu, wydaje się, ze nie istnieje problem absencji, urlopów wypoczynkowych, czy szukania najdogodniejszego terminu na szkolenie. Wszystko to bowiem, nie ma znaczenia, gdyż zawsze mamy tę drugą osobę, która sprawi, że nie dojdzie do przysłowiowego zastoju. Wydaje się również, że osoby zatrudnione w takiej formie, są zapewne dobrze zmotywowane, ponieważ mogą dzielić swoje życie zawodowe z tym osobistym, a co za tym idzie nie czują się niewolnikami swojego stanowiska i szefa. Co więcej, pracodawca mając do dyspozycji dwoje ludzi, zyskuje dwie głowy, a to oznacza dwa razy więcej pomysłów, wiedzy czy kwalifikacji. Jeśli podwładny numer jeden jest lepszy w negocjacjach, wówczas z oczywistych powodów to on sprawuje pieczę nad tym obszarem pracy, drugi zaś spokojnie skupia się na swoim koniku, nawet jeśli miała by to być papierkowa robota, jeśli to jest właśnie to w czym się najlepiej odnajduje. Zatrudnieni wykonują zatem te czynności, które ich satysfakcjonują i które, zwyczajnie im wychodzą, podczas gdy pracodawca śpi spokojnie i nie obawia się, że za chwilę odejdzie mu kolejny sfrustrowany podwładny. Wiemy zresztą sami, iż niezależnie od tego jak bardzo kochamy swoją pracę, to zawsze znajdzie się jakaś bolączka, coś czego nie cierpimy robić, a co potrafi skutecznie popsuć nam humor. A właśnie w takich przypadkach, job-sharing sprawdza się idealnie, kiedy to w zanadrzu mamy tę druga osobę, która zapewnia ciągłość poszczególnych projektów, czy niezbędnych do wykonania czynności. Jest ona jak znalazł jeszcze w jednej sytuacji, a mianowicie, gdy jeden ze współpracowników odchodzi. Nikt bowiem tak dobrze nie przeszkoli kolejno przyjmowanej osoby, jak właśnie pozostały w zatrudnieniu pracownik, chociażby dlatego, że leży to również w jego interesie.


Istnieje jednak i ta druga strona medalu, która kładzie nieco cienia na zjawisko job-sharingu. Do wad z pewnością należy zaliczyć fakt, iż pracodawca może nie do końca wiedzieć kto i za co jest odpowiedzialny, a co za tym idzie w jaki sposób powinien wyciągać konsekwencje. Aby zniwelować takie zagrożenie trzeba niemałego trudu i odpowiedzialności już na etapie wyboru dwóch kandydatów na takie stanowisko, którzy nie dość, że powinni umieć się uzupełniać, to jeszcze potrafić ze sobą pracować oraz należeć do grupy szczególnie skrupulatnych i obowiązkowych osób. Kolejny aspekt, który należy poruszyć, a który niejako wynika ze wcześniejszej obserwacji, to fakt, ze pracodawca będzie potrzebował zwiększonego monitoringu pracy wymienianych osób, tak aby właśnie skutecznie zahamować przedstawiony powyżej scenariusz zdarzeń. Na tym jednak niestety nie koniec, finanse to bowiem kolejna kwestia, którą warto rozważyć. Poczynając od tak prozaicznych spraw, jak przydział obydwu zatrudnionym telefonu komórkowego, laptopa, a skończywszy na chociażby premiach kwartalnych, to  również może skutecznie odstraszać od tego typu rozwiązania. Na koniec kwestia motywacji, poruszona także przy zaletach job-sharingu. Osobiście uważam, że będąc zatrudnionym pod taką postacią, można łatwo dojść do wniosku, ze w sumie to nie musimy się tak naprawdę starać. Jeśli my czegoś nie skończymy, to przecież dokończy to ten drugi, jak coś niekoniecznie wyjdzie, to skąd szef będzie wiedział, czy to ja czy on, słowo przeciw słowu, i tak dalej, i tak dalej.


Nie wiem, czy opisywana powyżej forma zatrudnienia zniechęciła Państwa, czy wręcz przeciwnie. Niemniej jednak uważam, iż warto zdawać sobie sprawę z jej istnienia, z możliwości ale i zagrożeń jakie z niej wypływają. Może zresztą okaże się, ze wypełni ona jakąś lukę i potrzebę obecnych czasów, a jeśli nie, to przynajmniej nie zaskoczy już nas sama nazwa job-sharingu.
 

 

 


 

 

Powrót do strony z artykułami

 

 


 

AVENHANSEN Sp. z o.o. zezwala na kopiowanie i wklejanie na inne strony internetowe powyższego artykułu pod warunkiem dodania pod artykułem poniższego tekstu i dodania linka do tej strony:

Artykuł jest własnością firmy szkoleniowej AVENHANSEN Sp. z o.o.

Link do artykułu »

 


 

Podziel się spostrzeżeniami i przemyśleniami na temat opisywanego zagadnienia.

 

 
Co dwie głowy to nie jedna - job-sharing.
Oceny: 3 z 5 z 50 głosów